czwartek, 29 października 2015

Dwa miesiące Karmelka!

[Jestem śpiąca, ale Tatuś mnie mizia]

Dziś mijają dwa miesiące, od kiedy pierwszy raz spotkałyśmy się po drugiej stronie brzucha. Z nieporadnego śpiocha Kornelia stała się słodkim bobasem. Wyładniała jej buźka, zaokrąglając się znacznie, rzęsy z jasnobrązowych stały się czarne, pojawił się też stały punkt programu - uśmiech.
Córcia uśmiecha się, gdy do niej mówimy, gdy coś jej się spodoba, gdy zobaczy mnie lub tatę, gdy czesze się ją szczotką i gdy mizia się ją po policzkach. Płacze tylko gdy jest głodna lub coś jej doskwiera ze strony brzuszka. Gdy jest niezadowolona to marudzi, a gdy jest przejęta i szczęśliwa, to śpiewa, wydając samogłoskowe dźwięki. Czasami słyszę tam też coś jakby "m", ale nie jest na tyle wyraźne, by świętować pierwszą spółgłoskę. 
Dość sztywno trzyma główkę, leżąc na brzuszku opiera się na zgiętych łokciach. 
W dzień Karmelek śpi dość mało, figle zaczynają się na szczęście od 9-10, wtedy często czytam jej bajki, karykaturalnie zmieniając głos. Gdy chce więcej bodźców, wkładamy ją do "placu zabaw", jak nazywam łóżeczko tradycyjne, w którym ma karuzelę i grajotko i inne zabawki. Potrafi bawić się tam przez godzinę, rączkami wciskając różne przyciski, które wydają dźwięki, a obok migocze kolorowe światełko.  Wychodzimy na spacery, jednak tylko we wózku, bo prawie codziennie łapie nas deszcz i boję się, że mogę przemoknąć z dzieckiem, jeśli wyjdziemy w chuście [uroki Irlandii], ale motamy się w domu i tak realizujemy codzienną dawkę maksymalnej bliskości. 
Ciuszki o rozmiarze 62 zaczęły być za małe, więc coraz więcej naszej garderoby to 68. 
Nasza komunikacja osiągnęła wysoki poziom, potrafię w 99% przypadków odgadnąć, o co chodzi mojemu dziecku, czym wzbudzam w Tatusiu zdziwienie, jednak wiem, że gdyby tylko spędzał z nami więcej czasu sam też by umiał bezbłędnie zaspokoić aktualną potrzebę naszego Maluszka.
Co do nocy, to Karmel nadal śpi z nami, ale już nie tak często. Kolki zdarzają się nam coraz rzadziej, więc wykochana i wytulona przeze mnie przez cały dzień, grzecznie śpi sobie w koszu, budząc się tylko na karmienie. 
Są chwilę, gdzie nic jej się nie podoba. Chce cycka, ale jednak smoczka, chce leżeć, ale nie na brzuszku, nie na boczku i nie na plecach, chce być przytulona brzuszkiem, ale jednak woli oprzeć się o plecki... Wtedy już wiem, co to znaczy - KUPA! I faktycznie, za moment słyszę, że miałam rację ;)

Macierzyństwo stało się bardzo przyjemne, wiem już, jak bardzo cieszy każde nowe osiągnięcie dziecka. Jak bardzo dziwi i ociepla rodzicielską duszę niespodziewana nowa umiejętność, jak wspaniałe jest patrzenie na szczęśliwe, spokojne dziecko.


niedziela, 25 października 2015

Słodkie rady.

Nie noś...
...bo przyzwyczaisz.

Czy wy także słyszałyście tę jakże mądrą radę?
To nic, że dziecko noszone było od momentu poczęcia aż przez dziewięć miesięcy. To nic, że w odróżnieniu od większości zwierzątek nasze dzieci nie potrafią same się poruszać przez długi czas. To nic, że maleńkie dziecko jeszcze przez jakiś czas po narodzinach nie rozumie, że ono i mama to dwie oddzielne osoby.
Moja babcia widząc mnie kołyszącą w ramionach pięciotygodniową córeczkę z oburzeniem zapytała: "ty ją ciągle tak piastujesz"? Odpowiedziałam zdziwiona, że oczywiście. Gdy chce na ręce, to ją biorę, bo co innego miałabym robić, mając tylko ją przy sobie?
Rodzina mojego męża będąc u nas z wizytą wręcz siłą przytrzymywała mnie przy stole, gdy chciałam iść do kołyski, z której dobiegał żałosny płacz. Bo dziecko ma się czasem wypłakać. Bo, cytuję: "to jego praca, że ćwiczy płuca". A dziecko leży w tym czasie samo, woła swoją mamę, nie wie co się dzieje, bo mamy nie ma, a jemu coś jest: ma mokrą pieluszkę, zaczyna być głodne, zrobiło się zimno...
Ciotka kiwa palcem, że mam uważać, bo spanie z dzieckiem kończy się zazwyczaj w momencie, w którym ono idzie do gimnazjum.

A ja te wszystkie słodkie rady jednym uchem wpuszczam, a drugim wypuszczam, posyłając nadawcom jedynie uśmiech. I noszę w chuście, tulę w ramionach, całuję, reaguję na płacz i śpię razem. I taka wykochana córeczka potrafi poleżeć sobie sama i pobawić się interaktywnym grajotkiem lub pośpiewać po swojemu, a nawet spać w kołysce, jeśli w tej chwili nie potrzebuje się przytulić.



"Dziecko pozostawiane, żeby się wypłakało, nie tyle uczy się samo sobie radzić, ile uczy się, że nie ma sensu płakać – a to jest duża różnica. Badania nie potwierdzają też tezy, że zimny chów sprzyja samodzielności – wręcz przeciwnie. Zimny chów w praktyce sprowadza się za to do ogromnych ilości kortyzolu, jakie uwalniają się w mózgu noszeniaka z niezaspokojoną potrzebą bliskości. Hormon ten działa niszcząco na połączenia neuronalne. Dziecku, które nie jest przytulane, trudniej jest nawiązać z opiekunem więź prawidłowego typu, a to z kolei rzutuje na wszystkie inne więzi, które nawiąże potem w życiu – na to, jak będzie w przyszłości obchodziło się z ryzykiem, radziło sobie ze stresem. I czy nie będzie koncentrować się na swoim lęku zamiast na zadaniu."
Evelin Kirkilionis, antropolożka badająca więź. 

sobota, 24 października 2015

Liebster Award!

Witajcie! Zostałam nominowana, by przyłączyć się do ciekawej zabawy. Warto poświęcić kilka minut, by poznać lepiej samą siebie oraz osoby, których blogi czytamy. Poniżej wyjaśnienie akcji:

"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."



Za nominację bardzo dziękuje: 
http://www.jasiowyswiat.blogspot.ie/

1. Największy uśmiech na Twojej twarzy wywołuje ... ?

Żart sytuacyjny męża. Dobraliśmy się pod tym względem... ;)

2. Skąd wzięła się nazwa Twojego bloga ?

Bella z pociągu... Dziwna nazwa, prawda? A jednak kryje za sobą historię poznania się dwójki ludzi, którzy w krótkim czasie zakochali się w sobie do szaleństwa. Poznałam swojego męża w pociągu. Usiadł naprzeciwko mnie i podrywał, podrywał... Uśmiechał się przy Tym w taki sposób, że nie można było oderwać od Niego wzroku. W końcu zawołał "Oh, bella!" i rozbroił mnie zupełnie.

3. Co chciałabyś w sobie zmienić ?

Chciałabym większą wagę przywiązywać do rzeczy, na które zwraca uwagę mój mąż. Jestem bałaganiarą, nie przeszkadza mi umiarkowany nieład, wolę zająć się dzieckiem niż np. odkurzyć mieszkanie. Zupełnie nie zauważam małych plamek czy pruszków na dywanie... A chyba powinnam.

4. Kawa czy herbata?

Herbata i jej bogactwo smaków.

5. Osoba, którą podziwiasz, jest Twoim autorytetem to ?

Mój mąż. Przeżył tak wiele złego, a mimo to jest silny, wrażliwy i ma wspaniałe, dobre serce. Po czymś takim mógłby już nigdy się nie śmiać, nie kochać i krzywdzić, tak jak Jego skrzywdzono. Tymczasem jest cudownym mężem, szanuje mnie i okazuje czułość, dba o mnie jak tylko potrafi, jest kochanym tatą, troszczy się o swoją córeczkę i widać, że da jej wszystko, szczególnie to, czego nie dano Jemu.

6. Jaka jest Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa ?

Samuraj Jack. Moja mama wspomina, że mogłoby się palić i walić, a ja i tak siedziałabym przed telewizorem, wielkimi oczyma oglądając kolejny odcinek. Już w momencie openingu miałam gęsią skórkę, tak uwielbiałam tę bajkę. Kochałam się w Jacku i przeżywałam okrutnie, że przez złego Aku błąka się w przyszłości.

7. Czy masz jakieś ulubione hasło motywacyjne ?

Chyba nie. No, może takie mało grzeczne: Miej w dupie złych ludzi.

8. Twoja ulubiona książka, film, serial to ?

Ciężko wskazać jedną książkę, jeśli przeczytało się ich większą liczbę, a zdarzały się wśród nich bardzo dobre i dobre. Jako dziecku spodobały mi się "Bursztyny" - pamiętam, jak płakałam nad losem Polski, szczególnie w tych ostatnich opowiadaniach Jako dziewczynce szalenie podobał mi się "Biały Oleander"oraz... "Lolita" - ich tematyka była bardzo dojrzała w porównaniu z moim wiekiem, ukształtowały więc moje myślenie na kolejne lata. Później bardzo przyjemnie czytało mi się "Białą gejszę" i "Cień wiatru", jakiś czas temu rozkochałam się w twórczości Czechowa i jego lekkim żarcie, a teraz - nie oszukujmy się - mam czas jedynie na poradniki, jak najlepiej zajmować się dzieckiem.

Z filmem jest łatwiej. Klasycznie - TITANIC.

Seriali mam kilka. Po pierwsze - American Horror Story, Gra o Tron, Allo Allo i za dzieciaka Degrassi, nowe pokolenie.

9. Twoja ulubiona restauracja to ?

Każda z pysznym jedzeniem. Jestem smakoszem, więc oprócz dobrego smaku nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba.

10. Twój ulubiony kosmetyk to ?

Oliwka do ciała. A dlaczego? Bo przy masażu obolałych pleców bardzo się przydaje!

11. Jaka jest Twoja największa fobia ?

Mam fobię wobec bicia dzieci. Jak tylko o tym słyszę, to serce zaczyna mi kołatać, pocę się i trzęsę. Jestem zdecydowaną przeciwniczką przemocy wobec słabszych.

Nominuję:
http://bestdamnmomever.blogspot.ie/
http://sercamamdwa.blogspot.ie/
http://zaplanowanamama.blogspot.ie/
http://anniealr.blogspot.ie/
http://nataliamumtobe.blogspot.ie/
http://soundlymalinkaa.blogspot.ie/
http://prawie-mamusia.blogspot.ie/
http://zielonookamama.blogspot.ie/
http://budujemy-gniazdo.blogspot.ie/
http://laurusiowy-zawrot-glowy.blogspot.ie/
http://szczescienasze.pl/

Pytania dla nominowanych:

1. Czy ciąża zmieniła coś w Twoim życiu?
2. Co w życiu daje Ci największą radość?
3. Twoja ulubiona książka/film?
4. Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie?
5. Jakie są Twoje zalety?
6. Czym jest dla Ciebie prowadzenie bloga?
7. Jak wygląda Twoja rodzina marzeń?
8. Jeśli wygrałabyś milion, jak rozplanowałabyś jego wydanie?
9. Gdybyś miała być zwierzęciem, jakie by to było i dlaczego?
10. Jaka piosenka "chodzi za Tobą" przez ostatni czas?
11. Czy była w Twoim życiu osoba, która wpłynęła na Ciebie w znacznym stopniu?


niedziela, 11 października 2015

Powoli, pomalutku...

...wracam do normalności. Ciało zaczyna przypominać te, które znam (chociaż rozstępy wyglądają potwornie) dzień zaczyna znów być dniem, a noc nocą.
Po maratonie nocnych karmień (co godzinę przez godzinę) Kornelii zdarza się przespać pięć godzin! To, jak bardzo mnie to cieszy, możecie sobie wyobrazić - przestałam wyglądać jak wkurzone zombie, a zaczynam przypominać szczęśliwą mamuśkę.
Kornelia bardzo, ale to bardzo uwielbia się przytulać. Musi czuć ciepło moje lub taty, by zasnąć. Oczywiście po mleku także czasem wpadnie w ramiona Morfeusza, jednak odłożona często momentalnie się budzi. Zasypia albo na mnie (kolki, ah kolki), a po odpowiednim czasie odkładamy ją do kosza Mojżesza, albo po prostu zasypia z nami w łóżku. Nie bawimy się w usypianie, po prostu się kładziemy.
Coraz bardziej moja córcia domaga się zabawiania. Bywa, że w dzień jest nieodkładalna, trzeba ją nosić i pokazywać świat, mówić do niej lub jej śpiewać. Jeśli domaga się uwagi przez kilka godzin, a ja powinnam np. zrobić pranie, ratuje mnie chusta. Motamy się i mam wolne ręce ;)
Jest cudowna. Patrzę na nią, a ona mnie rozpoznaje. Dzisiaj włączała sobie rączkami pozytywkę przyczepioną do boku łóżeczka. Był to pewnie przypadek, ale jak przyjemny dla maminego serduszka! Wczoraj natomiast pierwszy raz kąpiel przebiegła bez marudzenia i płaczu (wcześniej podobało jej się tylko na brzuszku i ani myślała kąpać się na plecach).
Jako, że dostałam dość dużo wymyślnych ubranek, tylko na noc zakładamy śpioszki. W czasie dnia Kornelia wygląda jak dama, niemal zawsze w pięknej sukience.
Czasem po mleczku, w półśnie, Kornelia się ZAŚMIEJE. Nie uśmiechnie (teraz uśmiecha się też patrząc na coś) ale zaśmieje w głos. Wiecie, mleko produkcji własnej, ale żeby miało właściwości podobne do zielonego liścia? ;)


Kornelcia

Suwaczek z babyboom.pl