[Jestem śpiąca, ale Tatuś mnie mizia]
Dziś mijają dwa miesiące, od kiedy pierwszy raz spotkałyśmy się po drugiej stronie brzucha. Z nieporadnego śpiocha Kornelia stała się słodkim bobasem. Wyładniała jej buźka, zaokrąglając się znacznie, rzęsy z jasnobrązowych stały się czarne, pojawił się też stały punkt programu - uśmiech.
Córcia uśmiecha się, gdy do niej mówimy, gdy coś jej się spodoba, gdy zobaczy mnie lub tatę, gdy czesze się ją szczotką i gdy mizia się ją po policzkach. Płacze tylko gdy jest głodna lub coś jej doskwiera ze strony brzuszka. Gdy jest niezadowolona to marudzi, a gdy jest przejęta i szczęśliwa, to śpiewa, wydając samogłoskowe dźwięki. Czasami słyszę tam też coś jakby "m", ale nie jest na tyle wyraźne, by świętować pierwszą spółgłoskę.
Dość sztywno trzyma główkę, leżąc na brzuszku opiera się na zgiętych łokciach.
W dzień Karmelek śpi dość mało, figle zaczynają się na szczęście od 9-10, wtedy często czytam jej bajki, karykaturalnie zmieniając głos. Gdy chce więcej bodźców, wkładamy ją do "placu zabaw", jak nazywam łóżeczko tradycyjne, w którym ma karuzelę i grajotko i inne zabawki. Potrafi bawić się tam przez godzinę, rączkami wciskając różne przyciski, które wydają dźwięki, a obok migocze kolorowe światełko. Wychodzimy na spacery, jednak tylko we wózku, bo prawie codziennie łapie nas deszcz i boję się, że mogę przemoknąć z dzieckiem, jeśli wyjdziemy w chuście [uroki Irlandii], ale motamy się w domu i tak realizujemy codzienną dawkę maksymalnej bliskości.
Ciuszki o rozmiarze 62 zaczęły być za małe, więc coraz więcej naszej garderoby to 68.
Nasza komunikacja osiągnęła wysoki poziom, potrafię w 99% przypadków odgadnąć, o co chodzi mojemu dziecku, czym wzbudzam w Tatusiu zdziwienie, jednak wiem, że gdyby tylko spędzał z nami więcej czasu sam też by umiał bezbłędnie zaspokoić aktualną potrzebę naszego Maluszka.
Co do nocy, to Karmel nadal śpi z nami, ale już nie tak często. Kolki zdarzają się nam coraz rzadziej, więc wykochana i wytulona przeze mnie przez cały dzień, grzecznie śpi sobie w koszu, budząc się tylko na karmienie.
Są chwilę, gdzie nic jej się nie podoba. Chce cycka, ale jednak smoczka, chce leżeć, ale nie na brzuszku, nie na boczku i nie na plecach, chce być przytulona brzuszkiem, ale jednak woli oprzeć się o plecki... Wtedy już wiem, co to znaczy - KUPA! I faktycznie, za moment słyszę, że miałam rację ;)
Macierzyństwo stało się bardzo przyjemne, wiem już, jak bardzo cieszy każde nowe osiągnięcie dziecka. Jak bardzo dziwi i ociepla rodzicielską duszę niespodziewana nowa umiejętność, jak wspaniałe jest patrzenie na szczęśliwe, spokojne dziecko.