Pierwsze dni upłynęły nam w szpitalu. Mimo świetniej opieki nie czułam się jednak komfortowo, gdyż na oddziale temperatura sięgała trzydziestu stopni, więc tracąc wodę z organizmu po porodzie wspomożona dodatkowo taką temperaturą otoczenia pociłam się tak, że prysznic brałam kilka razy dziennie. Chwała, że rodziłam naturalnie i mogłam zaraz pod niego skoczyć ( pierwszy raz z kroplówką). Najważniejsze, co działo się przez ten tydzień to niewątpliwie:
Pierwsze chwile. Poczucie ciepła różowiutkiej skóry, poczucie zapachu, dojrzenie w tym Maleństwie mojego dziecka. Tego, o którym marzyłam. Tego, którego nosiłam pod sercem dziewięć miesięcy.
Kryzys laktacyjny. Tak bardzo chciałam karmić piersią. Przecież to takie zdrowe, naturalne i piękne. Niestety nie miałam pokarmu. Moja córka wyła z głodu, a ja wyłam razem z nią. Wyrzucałam sobie, że jestem najgorszą matką na świecie, skoro nie potrafię jej wykarmić. Dopiero gdy wróciliśmy do domu daliśmy jej mleko modyfikowane. Ona się najadała, a ja w tym czasie ręcznie próbowałam pobudzić laktację. I udało się! Możecie tylko wyobrazić sobie moje szczęście, gdy zobaczyłam pierwszą kropelkę mleka. Teraz mogę dać jej tyle mleka, ile tylko zapragnie. Pomógł mi spokój i świadomość, że moje dziecko nie umrze przeze mnie z głodu - chwała, że wynaleźli mm!
Gojenie się ran. Tego bałam się najbardziej przed porodem. Bo jak to, mieć szwy tam na DOLE? Jak ja później wrócę do aktywności seksualnej z raną? Okazuje się, że matka natura wie, co robi. Pęknięcia zostały zszyte, goją się, a ja zerknęłam z duszą na ramieniu w lusterko i okazuje się, że wszystko wygląda tak samo, jak przed porodem. Uff! Mam za to inny problem - w wyniku parcia dostałam hemoroidów, które najprawdopodobniej trzeba będzie poddać zabiegowi... :( Najgorsze jest to, że jest to bardzo wstydliwa dolegliwość, o której nie mówi się głośno, tylko cierpi w ciszy...
Nowy tryb dnia. Wszyscy pytają sie, jak sobie radzimy z niewyspaniem. Cóż. Po tak ciężkim starcie, gdy dziecko płakało mi praktycznie cały dzień z głodu, teraz mamy sielankę, nawet gdy woła o cyca co dwie godziny. Świadomość, że dziecko najada się moim pokarmem jest tak uspokajająca, że pobudki na karmienie stają się przyjemne.
Pierwszy spacer. Tata zamotał chustę i poszliśmy na nasz pierwszy spacer, wzbudzając lekkie zainteresowanie. Minęliśmy nawet inną chustującą mamę!
Miłość. Gdy patrzę na moją córeczkę, nie mogę opanować wzruszenia. Tak bardzo ją kocham....