czwartek, 18 lutego 2016

Doliny, doliny

Depresja zaczyna się bardzo niepozornie; przygasam, coraz mniej rzeczy mnie cieszy, mam gorszy humor. Z każdym dniem jest gorzej, w umyśle toczą się prawdziwe bitwy z arsenałem samych przykrych wspomnień i pomysłów. Otrząsnęłam się, gdy leżałam na łóżku bez sił i gdyby nie odpowiedzialność za dziecko leżałabym tak najchętniej dzień i noc. Otrząsnęłam się, bo zniecierpliwiony mąż wybuchł, o co mi chodzi z ciągłym oskarżaniem go o różne rzeczy (mimo, że wcale nie daje mi powodów do zmartwień, zaczęłam podejrzewać go o zdradę albo o chęć zdrady, wypominałam mu jego zachowanie przed poznaniem mnie i zaraz na naszym wspólnym początku - nie powinnam tego robić, był wtedy innym człowiekiem, nie znał mnie i mógł robić co chciał, a że robił źle... Na samym początku nie był pewny naszego związku, zarzeka się, że jednak od momentu, gdy zostaliśmy parą był mi wierny. Dziś zrozumiałam, że przez ostatnie dni (tygodnie?) to nie tak, że nie czułam jego miłości bo mi jej nie okazywał (choćby ten bukiet kwiatów wręczony mi z tym pięknym uśmiechem, choćby ten codzienny całus przed i po pracy...) tylko ja tego nie zauważałam i coś sobie wkręcałam. Niestety, jestem tutaj dość samotna, całe dnie spędzam sama z córką... Gdy pada (a raczej leje cały dzień i noc) nie mogę nawet wyjść do ludzi i siedzę w mikromieszkanku z bardzo dużym załamaniem.
Otrząsnęłam się, bo kiedyś już depresja się u mnie pojawiła i bardzo ciężko było mi się z nią pożegnać.
Znów ćwiczę, dziś wróciłam do treningów! Schudłam do 70 kilo i niestety w Polsce przytyłam 4, teraz waga wynosi 73 i chcę, aby było 10 kilo mniej, bo wtedy najlepiej się czuje
Na rozstępy nic nie poradzę, ale gdy ciało jest w formie można je pozakrywać i nikt się nie domyśli ;) Powróciłam do nauki angielskiego, co prawda nie na jakąś szeroką skalę tylko wtedy, gdy Karmelek śpi wchodzę na duolingo lub powtarzam sobie rozmówki... Ale zauważam, że pamiętam coraz więcej.
Zajmuje się też w międzyczasie przygotowywaniem prezentu rocznicowego dla męża, a co to będzie, zdradzę wam za miesiąc.
Postanawiam być tak samo dobrą mamą (przy takim dziecku to nie jest trudne, Kornelcia jest CUDOWNA!) ale jeszcze lepszą żoną. Bardzo mnie rani wypominanie mi bałaganu, ja się staram, ale nie zawsze jest czas np. poprasować wszystko i schować, a naczynia to moja zmora, nie mamy ciepłej wody w kuchni i ile ja się muszę namęczyć z nimi, to jest jakaś masakra, a nie zmywanie. Wszystko trwa kilkakrotnie dłużej, a i mój super wzrok (po ciąży prawie nie widzę, gdy hormony mi się uspokoją pójdę do lekarza) powoduje, że czasem nie zauważę jakieś plamki i wychodzi na to, że jestem fleją i niedokładnie myję naczynia... Ale miało być bez dolin, więc podnoszę głowę do góry ;)


A tu Karmelek w gondoli, która powoli się 'kurczy" :) 

3 komentarze:

  1. Kornelka jest cudowna, a z depresją wiem jak to jest sama kiedyś przez to przechodziła, a teraz kiedy taka pogoda za oknem a ja sama w domu bo mąż ciągle w pracy to też mam parszywy humor

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem. Ja też jestem daleko od rodziny, koleżanki z pracy też się jakoś odwróciły w czasie ciąży. Staram się codziennie wychodzić z Mikim na długie spacery, a gdy jest gorsza pogoda to oboje mamy złe humory, bo gnijemy wtedy w czterech ścianach...
    Ja myślę, że każda z młodych mam przeżywa swoje "doliny" prędzej czy później. Szczególnie, że nasze oczekiwania z czasów ciąży przeważnie szybko okazują się nieprawdą. Tylko w świecie celebrytów, młoda mama wraca na ściankę tydzień po porodzie, jest piękna, wypoczęta i po prostu błyszczy - za tym stoi jednak sztab ludzi, a nie natura.
    Ja swoją "dolinę" miałam krótko po porodzie (czasem do mnie jeszcze wraca). Mimo zapewnień chęci pomocy z każdej strony, ze wszystkim musiałam poradzić sobie sama. Nawet nikt nie podał mi kanapki. Ale krytykować chciał każdy... Jakoś przeżyłam ten parszywy okres i teraz wiem, że jestem o wiele silniejsza niż sądziłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestes sama w swoich odczuciach. Ja mam podobnie... Smutno, zle, samotnie, a na dokladke czasem dostaje kopa od mojej rodzinki w postaci przykrych slow typu "jestes wariatka, jestes nienormalna, nigogo nie szanujesz". W tym wszystkim nikt- poza M- nie zapyta jak sie czuje, czemu mi smutno. Coraz czesciej jest mi coraz ciezej sie podnosic z tych dolin. I na serio mysle o psychologu...w Polsce to niestety obciach, ale coz...

    OdpowiedzUsuń

Kornelcia

Suwaczek z babyboom.pl