wtorek, 7 lipca 2015

Pięć smutków i pięć radości w ciąży.

Pięć smutków, które dopadły mnie w ciąży:

1. Ogromność. Brzmi śmiesznie, ale nie jest mi do śmiechu, kiedy wyglądam jak niezdarna kulka, która ma świadomość, że przez dwa miesiące powiększy się jeszcze bardziej. Nie wiem, co jeszcze seksownego widzi we mnie mąż.

2. Brak apetytu. Nie miałam mdłości, ominęły mnie wymioty, ale przez pierwsze miesiące ciąży nie mogłam się zmusić do jedzenia. Było to o tyle smutne, że zdawałam sobie sprawę, że od mojego jedzenia zależy też zdrowie maluszka, więc zmuszałam w siebie posiłki.

3. Zgaga. Nie wiedziałam co to zgaga, aż pewnego wieczora miałam wrażenie, że ktoś wypalił mi kwasem przełyk. Myślałam, że czasem mnie coś zapiecze, nie spodziewałam się takiego bólu.

4. Zaparcia. Eh, gówniana sprawa ;) Podobnie jak ze zgagą, nigdy nie miałam, więc zderzenie z rzeczywistością powaliło mnie na kolana. Zaczęło się od brania żelaza, z którego nie mogę zrezygnować, bo inaczej wpadłabym w anemię. Picie hektolitrów wody nie pomaga. Jem jogurty, zaczęłam pić siemię lniane, zobaczymy...

5. Witaminki witaminki, dla chłopczyka i dziewczynki, a dla ciężarnych ogromne tablety, których nie sposób przełknąć. Mam problem z połykaniem dużych tabletek, więc gdy zobaczyłam suplementy to prawie się popłakałam. Razem z kilkoma farmaceutami szukałam mniejszych, lecz na próżno. Jedynie sam kwas foliowy jest malusi, ale to trochę zbyt mało. W końcu stanęło na trzech pastylkach - jedna to żelazo, bardzo mała i łatwa do połknięcia, druga to kwasy omega 3, większa ale mięciutka i okrąglutka, też łatwo-połykająca-się, no i TABLETA ze wszystkimi witaminami i kwasem foliowym, którą co wieczór rozkrusza mi mąż na łyżce, a ja popijam sokiem pomarańczowym, żeby trochę zniwelować smak.



Pięć radości, co by nie było tak ponuro:

1. Dwie kreseczki. Pierwszy test wyszedł negatywny, nie zgadzało mi się to, przecież czułam, że jestem w ciąży. Ginekolog rozkładał ręce, nic nie widział. Drugi test wyszedł blado-pozytywny, dopiero Beta hCG dało nam wiarygodny wynik. Pamiętam, kiedy powiedziałam o tym mężowi. Przez skype, bo wtedy byliśmy jeszcze rozdzieleni. Wyskoczyłam po prostu z testem przed kamerkę, a on krzyknął.

2. Drugie usg. Na pierwszym widać było jedynie pęcherzyk. Na kolejnym widać było małego człowieczka, takiego maleńkiego i samego, przytulonego do jednej ze ścian mojej macicy. Był taki bezbronny, taki samiutki, że się popłakałam. To wtedy pokochałam moje dziecko, poczułam się za nie odpowiedzialna i już od tego momentu chciałam zrobić wszystko, by je chronić.

3. Zakupy, przeglądanie wystaw, wertowanie ciuszków... Wszystko to mnie bardzo uspokajało i napełniało szczęściem. Samo trzymanie w dłoniach czapeczki, skarpetek czy śpioszków rozczula mnie ogromnie, nie mogę się doczekać Karmelka.

4. Ruchy dziecka. Zacząwszy od pierwszego, skończywszy na tych, które nie dają mi spać, są tak mocne i uciążliwe. Każdy ruch to jakby nasze porozumienie. Teraz nawet mamy już swoje "dialogi", ja naduszam, ona oddaje w to samo miejsce.

5. Mój mąż. Gdyby nie On, byłoby mi bardzo, bardzo ciężko. Daje mi dużo czułości (a to dla niego dość trudne, bo nie zwykł nikogo wciąż tulić i głaskać), widzę, że stara się mnie zrozumieć. Rozśmiesza mnie i stara się każdego dnia, by żyło nam się dobrze. Widzę, że kocha to Maleństwo wiercące się w moim brzuszku, głaszcze i przemawia do Niego czule, całuje... Na propozycję noszenia w chuście odparł tak entuzjastycznie, że aż mnie to zdziwiło, oczywiście zaskoczenie było z półki tych pozytywnych ;) Po jego zachowaniu widzę, że nie mogłam wybrać lepiej. Czekam, aż pokaże jakim będzie ojcem. Mam przeczucie, że wspaniałym, choć ciężko będzie mu bardzo, bo nie miał nigdy taty, a później miał ojczyma, który się nad nim znęcał... Wierzę jednak, że jego dobre serce podpowie Mu, co robić.




11 komentarzy:

  1. Na zaparcia siemię lniane jest super, ale jeszcze płatki owsiane dają radę i picie wody przegotowanej z sokiem z cytryny na czczo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, często jem owsiankę :) Miejmy nadzieję, że pomoże :) I spróbuję z wodą!

      Usuń
  2. Będąc w ciąży miałam potworną zgagę i podobnie jak Ty przed zajściem w ciążę nie wiedziałam co to zgaga 😉 ciąża to wspaniały czas w życiu 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie ogromność też dopadła. Jestem WIELKA, a to dopiero połowa ciąży... Zastanawiam się czy kiedykolwiek znów będę wyglądać w miarę normalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zastanawiam :o Wydaje mi się to wręcz niemożliwe :D

      Usuń
  4. Świetny Blog! Obserwuje :)
    Zapraszam do mnie, ja dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Do smutkow dodalabym meczace mnie skurcze braxtona jakiegos tam :), poza tym zgadzam sie z Toba :). Jak dobrze że tych radosci jest wiecej :). Ciesze sie jednak, ze jestem juz w 34 tyg ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na zgagę najlepsza jest cytryna. Cytryna ma odczyn zasadowy (mimo iż jest cytrusem) i natychmiast łagodzi wszelkie kwasy żołądkowe. Potwornie mnie dziwi czemu ta metoda nie jest znana bo daje natychmiastowe i rewelacyjne efekty i jest śmiesznie prosta. Jedna łyżka (lub kilka przy bardzo silnej zgadze) soku z cytryny lub kwasku cytrynowego i już.
    Polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie :) Czytałam o tym, w ogóle jaki człowiek jest mało ogarnięty - jak mi kiedyś było niedobrze i chciało się wymiotować, to też piłam sok z cytryny i przechodziło. A teraz amnezja!

      Usuń
  7. Witaj :) Jestem przekonana, że oboje będziecie świetnymi rodzicami! Mój mąż też gada do brzucha i go głaszcze podobnie często jak mamusię bobasa ;)

    OdpowiedzUsuń

Kornelcia

Suwaczek z babyboom.pl